Scyzoryk spod Włoszczowy Scyzoryk spod Włoszczowy
811
BLOG

Andrzej Czuma - antybohater PO

Scyzoryk spod Włoszczowy Scyzoryk spod Włoszczowy Polityka Obserwuj notkę 30

Jakże pięknie rozkwitałaby w naszym kraju polityka miłości, gdyby w Platformie Obywatelskiej byli wyłącznie tacy jej realizatorzy, jak Stefan Niesiołowski, słusznie nazwany przez Donalda Tuska "naszym bohaterem". Ale nie dajmy się ponieść fali euforii po zanotowanym złotymi zgłoskami w kronikach dziejów Polski jego bohaterskim czynie, dokonanym w dniu 11 maja tego roku pod Sejmem, gdy osaczony przez Zło, Dobrem go zwyciężył. Są też w PO - niestety! -  elementy podejrzane, które nie przysłużyły się dobrze interesowi PO. A ponieważ dobro PO jest tożsame z dobrem Polski, więc nie zasłużyły się one także dobrze dla Polski. Przykładem takiego antybohatera, przeciwieństwem marszałka won Niesiołowskiego, jest Andrzej Czuma.

Można, a nawet trzeba ich porównywać, zarówno ze względu na ich działalność opozycyjną w PRL, jak i ze względu na to, co zrobili dla dobra PO, czyli jednocześnie dla dobra III RP. Niestety okazuje się, że są oni przeciwieństwem. O ile won Niesiołowski jest bohaterem PO, to Czuma - antybohaterem.

Czuma dostał podczas poprzedniej kadencji Sejmu proste zadanie od swej partii. Został mianowany przez Tuska szefem sejmowej komisji śledczej, która miała udowodnić, że PiS popełniał zbrodnie podczas swoich rządów w l. 2005-07. Czyż mogło być prostsze zadanie? Wielokrotnie donosiła o przestępstwach rządu Jarosława Kaczyńskiego koleżanka Czumy z PO, której list czytał premier w ostatni piątek. Wystarczyło ją zacytować przy pisaniu końcowego raportu komisji, żeby udowodnienie zbrodni IV RP stało się faktem. Jednak Czuma tego nie zrobił. W przygotowanym przez niego projekcie raportu znalazła się skandaliczna konkluzja, że nie ma podstaw do twierdzenia, że w okresie rządów PiS-u miało miejsce "nielegalne wywieranie wpływów na prokuratorów, funkcjonariuszy policji i służb specjalnych".

Po upublicznieniu przez Czumę na początku sierpnia ubiegłego roku takiego wzbudzającego oburzenie ludu peowskiego projektu raportu, w oku niejednej z jego koleżanek z PO (o kolegach nie wspominam, bo to są prawdziwi mężczyźni, którzy się pisowcom nie kłaniają i nigdy nie płaczą) pojawiła się łezka w oku, sygnalizująca płynący z serca żal, że tzw. komisją naciskową nie kierował Niesiołowski (bez "won", bo tego słowa przynależnego arystokratycznym bohaterom PO wolno mu używać dopiero od 11 maja tego roku). Również ja ciężko przeżyłem ogłoszenie ustaleń sejmowych śledczych przez ich szefa. To dla wszystkich Czytelników jest chyba zrozumiałe, bo codziennie mam  przecież przed oczami peron we Włoszczowie, koronny dowód zbrodni IV RP! 

Projekt raportu Czumy był zaprzeczeniem polityki miłości prowadzonej od kilku lat z żelazną konsekwencją przez PO. Ucieszyli się z niego różnej maści kaczyści, w tym mój kolega Andrzej Molasy. Co gorsza, nawet ludzie, którzy odżegnują się od kaczyzmu, np. Igor Janke, chwalili Czumę, że zaprzestał prowadzenia polityki miłości pod dyktando Tuska.

Na szczęście szef Salonu24 należał do znacznej mniejszości komentatorów projektu raportu szefa komisji naciskowej. W mediach dominowała jego słuszna krytyka, taka jak Tomasza Wołka: "Czuma, z całym szacunkiem dla jego przeszłości, plecie niedorzeczności i mija się z prawdą". Jakże trafnie podsumował zaistniałą sytuację Tomasz Lis: "Znajdujemy kolejne dowody, że Czuma to szalenie uczciwy człowiek, ale jest kosmitą". Tak to prawda, skąd, jeśli nie z Kosmosu, mógł pochodzić ktoś, kto mimo swojej uczciwości zdecydował się wstąpić do PO? Przecież wszyscy uczciwi Polacy wiedzą, że jest to partia "liberałów-aferałów"!

Czuma był takim spryciarzem, że ogłosił swój raport już po zatwierdzeniu list PO w październikowych wyborach do Sejmu. Nic dziwnego, że wielu członków "partii miłości" poczuło się oszukanych. Jeden z nich, Przemysław Grabowski, doktorant UW, wyraził swój żal na Twitterze następującymi słowami: " Szkoda, że Czuma nie podzielił się swymi mądrościami przed układaniem list". Do bezradności w tej sytuacji przyznawali się także anonimowi politycy PO cytowani przez PAP: "Mamy kłopot. Z nim się bardzo trudno się rozmawia, ma też bardzo specyficzne poczucie niezależności politycznej. Tym raportem idzie ręka w rękę z PiS-em. Ale co robić? Miejsce na liście już ma, za to (za raport - PAP) przecież go nie straci."

Miejsca na liście Czuma nie stracił, ale ukarany jednak został. Tyle, że kary nie wymierzył mu Tusk, lecz wyborcy PO, czyli lud peowski. Mimo, że Czuma znajdował się na 6, czyli tzw. biorącym miejscu warszawskiej listy "partii miłości", to do Sejmu się nie dostał. Otrzymał zaledwie 2433 głosy, co było zaledwie 13 wynikiem spośród kandydatów PO (mandaty poselskie otrzymało pierwszych 11).  

Czuma został ukarany nie tylko za to, że zrobił błąd, opracowując szkodliwy dla PO (czyli dla Polski) projekt raportu, ale przede wszystkim za to, że się nie nawrócił na drogę cnoty, chociaż miał na to szansę. Jego koledzy partyjni rzucili mu bowiem szalupę ratunkową i przenicowali na opak jego propozycje, wskutek czego komisja naciskowa uznała, że PiS jednak zbrodnie popełnił. Mimo to Czuma nie złożył samokrytyki i uparcie nie chciał przyznać się do błędu. W wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" z 26 sierpnia 2011, wygłosił słowa będące zaprzeczeniem polityki miłości: "Parlament musi się kłócić. Politycy muszą się spierać, bo inaczej będzie uchwalane złe prawo. Opozycja powinna sprzeciwiać się rządzącym, bo się rządzący rozbestwią. Najlepsi się rozbestwiają. Nie ma nic złego w sporach między politykami, byle odbywały się w granicach prawa". Taki sam pogląd wyrażał wielokrotnie w rozmowach ze mną kaczysta Molasy, podczas gdy nie znalazłem nic podobnego w notkach blogerki cytowanej 2 dni temu przez premiera Tuska! Zatem tego typu szkodliwe poglądy są wyznawane przez lud pisowski, a nie peowski!

Zaraz po ujawnieniu projektu raportu komisji naciskowej przez Czumę, w internecie pojawiły się żarty, że "teraz dostanie stanowisko attache kulturalnego przy ambasadzie  w Ułan Bator." Nie wiem, czy po klęsce w wyborach, dostał on taką propozycję. Jeśli tak, to ją odrzucił. Jak ponformował niedawno portal tvp.info, Czuma jest w tej chwili bez pracy i utrzymuje się z 1300-złotowej emerytury. PO, partia władzy, która mogłaby swemu byłemu posłowi i ministrowi zaproponować dowolne wysokie stanowisko państwowe, tego nie zrobiła.

Słuszna to kara za sprzeniewierzenie się linii partii! Lud peowski pokazał co myśli o takich antybohaterach PO! Niech Czuma teraz cierpi za swe winy przeciwko polityce miłości. Skoro jest uczciwy, to niech wegetuje w biedzie! A jeśli mu się coś w Polsce rządzonej przez won Tuska i won Niesiołowskiego nie podoba, to niech wraca tam skąd przybył - do Kosmosu! 

Poza tym uważam (ceterum censeo), że peron we Włoszczowie trzeba zburzyć i na jego miejscu wznieść pomnik bohatera PO Stefana won Niesiołowskiego, opluwającego "pisowskie ścierwa", w tym, być może, uczciwego antybohatera PO, który trafił do tej partii z Kosmosu! Ostateczny projekt (pomnika, a nie raportu komisji naciskowej!) powinien zatwierdzić w referendum lud peowski. 

OSTRZEGAM! JESTEM OSTRY JAK BRZYTWA!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka